MISTRZOSTWA POLSKI SALSA
Piotr Kiszka mistrzem Polski w salsie
Po prawie ośmiu latach przerwy w turniejach tanecznych Piotr Kiszka, znany stalowowolski tancerz, wrócił na zawodowy parkiet. I to w oszałamiającym stylu. 30 maja sięgnął po złoto na Mistrzostwach Polski w salsie w Tarnowie Górnym! – Chciałem pokazać, moim tancerzom, że nie ma rzeczy niemożliwych – tłumaczy założyciel szkoły tańca „Merengue”.
- Asia, ta salsa nie do końca wyszła tak, jak powinna – powiedział Piotr Kiszka, do swojej tanecznej partnerki, Joanny Maciejczyk tuż po swoim występie na tegorocznym Dance Show. Czuł już wtedy, że brakuje mu trochę turniejowej rywalizacji, a kondycja taneczna nie jest tak rewelacyjna jak przed ośmioma laty.- Właśnie przez długą przerwę miałem wielki głód tańca. Wiedziałem, że te Mistrzostwa Polski w salsie to wóz albo przewóz. Albo rozwalamy ten turniej albo zamykamy temat, a ja zajmę się tylko prowadzeniem szkoły. Bo trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść – opowiada nam tancerz.
Mistrzostwa miały być więc dla niego chwilą prawdy. Nie tylko dlatego, że miał tak długi rozbrat z tańcem turniejowym - salsa, była dla niego pewną świeżością. - Salsa to odskocznia, po latach trenowania tańców latynoamerykańskich. Nie za bardzo od nich odległe, ale i nie to samo. Wciągnęło mnie to – mówi „Sztafecie” mistrz salsy. Rozpoczął więc taneczną zaprawę przed mistrzostwami. A łatwo nie było...
Dłuuugie 5 miesięcy
Przez kolejne 5 miesięcy od chwili występu na Dance Show Piotr codziennie trenuje ze swoją partnerką Joanną, utytułowaną już tancerką, właścicielką szkoły salsy w Kielcach. Każde z nich co drugi dzień pokonuje dystans 120 km, by trenować razem po 3-4 godziny dziennie. Oprócz tego oboje prowadzą popołudniami zajęcia w swoich szkołach tańca.
Po 5 dniach wytężonych treningów, w każdy weekend wsiadają w pociąg i jadą do dalekiej Gdyni. Tam pod okiem ich „salsowego guru”, Przemysława Wereszczyńskiego, jeszcze przez 10 godzin dziennie szkolą układ przygotowany na Mistrzostwa Polski. Niedziela to chwila na złapanie oddechu, a od poniedziałku znowu godziny ćwiczeń. Wytężony trening procentuje. - Czułem się silny psychicznie, mimo, że nie znałem konkurencji. Wiedziałem tylko tyle, że będą tam pary, które już kilka lat tańczą salsę – wspomina Kiszka. Sędziowie są jednomyślni: tytuł mistrzów Polski w salsie LA zdobywają Piotr Kiszka i Joanna Maciejczyk.
-Przez te 5 miesięcy nie miałem ani chwili zwątpienia. Czułem, że muszę sobie coś udowodnić. Nie trenowałem ciężko po to, żeby przykleić sobie na czoło naklejkę ”Mistrz Polski” i chodzić tak po Stalowej Woli. Zrobiłem to dla własnej satysfakcji – przekonuje Piotr.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Pół roku intensywnej pracy zaowocowało nie tylko mistrzowskim tytułem, ale i niewątpliwie poprawą formy tanecznej. – Miałem rok temu moment rozleniwienia. Czułem się trochę jak stary kapeć. Wystraszyłem się tego. Teraz wróciła pełna sprawność ruchowa w tanecznym sensie – mówi tancerz.
Posmakowało mu także zwycięstwo, tym bardziej, że do tej pory nagrody indywidualne go omijały. - Stwierdziliśmy z Przemkiem, naszym trenerem, że są duże szanse na jakiś sukces na Mistrzostwach Świata. Jak się powiedziało „A”, trzeba powiedzieć „B”. Dobrze, że idą wakacje i w szkole będzie mniej zajęć. Będziemy mogli więcej trenować. – cieszy się tancerz.
Czasu nie ma znowu tak wiele: Mistrzostwa Świata w salsie odbędą się już w listopadzie w czeskim Libercu. Zaś we wrześniu Piotr i Joanna spróbują swoich sił także w Pucharze Świata. – Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że gra toczy się o wysoką stawkę. Zależy nam na tym, żebyśmy jechali na Mistrzostwa Świata tak pewni siebie, jak przed Mistrzostwami Polski – mówi Piotr. I podkreśla, że kluczem do sukcesu jest ufność, że partner daje 100% siebie.
- To, że w tak krótkim czasie udało nam się wejść na bardziej profesjonalną półkę, jeśli chodzi o tańczenie salsy, cieszy mnie bardziej niż mistrzowski tytuł – zaznacza Piotr Kiszka. – Jestem dowodem na to, że determinacją można zdziałać cuda. Nie tylko w tańcu.